Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Spotkanie regionalne w Żyrardowie: nazwy ulic, odpowiedzialność państwa, kontakty rodziców z dziećmi po rozwodzie

Data:
,

Jechaliśmy na spotkanie, na które zgłosiły się tylko trzy osoby. Na miejscu w Żyrardowie czekało na nas ponad 40 osób. I wiele ciekawych spraw do podjęcia. Rozmawialiśmy o rzeczach najważniejszych: o rodzinie, o ulicy, o spółdzielni mieszkaniowej,  zatkanym rowie melioracyjnym, który podtapia dom i nie daje żyć.

- Jesteśmy w trudnym momencie, jeśli chodzi o prawa człowieka. Wartości konstytucyjne są podważane, obywatele tracą stopniowo możliwość obrony swoich praw – przestał np. funkcjonować poprawnie Trybunał Konstytucyjny. To jest naprawdę bardzo poważne zagrożenie – zaczął spotkanie w piątkowe popołudnie RPO Adam Bodnar .

Współorganizował je w Młodzieżowym Domu Kultury w Żyrardowie Ruch Obywatelski Żyrardowian.

- Podam Państwu przykład: prawa opiekunów osób w niepełnosprawnościami. Rząd nie wykonuje wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2014 roku, który nakazał zmianę przepisów, dotyczących pomocy dla opiekunów osób z niepełnosprawnościami. Dziś jest tak, że dwie rodziny mogą się na stałe opiekować dorosłymi dziećmi z niepełnosprawnością, ale w jednej opiekun dostanie 1406 zł, a w drugiej – 520 zł i to tylko wtedy, gdy w takiej rodzinie dochód na osobę nie przekracza 764 zł.

W taki właśnie sposób – jeśli nie działają zabezpieczenia – prawa obywateli nie są respektowane.

Dlatego Państwa słuchamy. Trzeba dowiadywać się wszystkich sprawy, które Was bolą.

Zmiany nazw ulic

- Mieszkałem jako dziecko przy ulicy Piaskowej i pewnego dnia obudziłem się przy ulicy Czynu Partyjnego. Teraz jest odwrotnie. Znowu zmieniają się nazwy. I budzimy się pod nowymi adresami. Bo np. Aleja Wyzwolenia skojarzyła się komuś komunizmem.

Ulica Jedności Robotniczej w Żyrardowie też okazała się komunistyczna. A to jest przecież Żyrardów, od stu lat miasto robotników. Nikt zmiany nie konsultował z mieszkańcami, ze spółdzielcami – a my się za późno o tym dowiedzieliśmy. Już wiszą nowe tabliczki. Spółdzielnia mieszkaniowa próbuje zaskarżyć sprawę w sądzie, bo przecież nie było konsultacji. Ale czy mamy szansę?

I dlaczego przy okazji zmiany nazw ulic nikt nie wpadł na pomysł, by przypomnieć bohaterów Solidarności?

Adam Bodnar: - O tym problemie słyszymy w całej Polsce. Że zmienia się nazwy, do których mieszkańcy są przywiązani, nikt nie pyta ich o nowe nazwy. (W Bogatyni np. mieszkańcy chcieli, by ulicę ich nazwać Jasnogórską, bo prowadzi do miejscowości Jasna Góra. A dostali ulicę Emila Fieldorfa-Nila).

Brak konsultacji jest bardzo poważnym problemem. Rozważymy więc – jeśli się do nas zgłosicie – czy nie przystąpić do Waszej sprawy przed sądem. RPO ma taką możliwość i może wtedy przed sądem przedstawić dodatkowe argumenty prawne na Państwa rzecz.

- Pomyślcie jednak Państwo, gdyby działał Trybunał Konstytucyjny, moglibyśmy go spytać, czy ta ustawa jest zgodna z Konstytucją. Ale już nie mamy takiej szansy.

Ciągłość państwa

- Od kiedy właściwie liczy się nowa Polska? Od 1990 roku, czy też to jeszcze było państwo postkomunistyczne, bo tak niektórzy mówią?

Adam Bodnar: - O ciągłości państwa mówimy wtedy, kiedy chcemy mówić o odpowiedzialności naszego państwa za to, co działo się wcześniej. W grudniu 1989 r. przyjęliśmy poprawki do Konstytucji, w tym wprowadziliśmy do niej zasadę demokratycznego państwa prawa. Od tego czasu budujemy to państwo. To jest proces.

Istotnym jego momentem było uchwalenie Konstytucji z 1997 r. Państwo uczyło się dotrzymywać umów, stanowić przewidywalne prawo i nie zaskakiwać obywateli zmianami.

Krokiem w drugą stronę okazały się dwie ustawy represyjne („dezubekizacyjne”) – ta z 2009 r. i obecna, z 13.12.2016 r.  Państwo złamało obietnicę, jaką złożyło funkcjonariuszom, którzy przeszli weryfikację w 1990 r. Na ten problem warto spojrzeć z tego punktu widzenia, bo dotyczy wszystkich. Niestety, bardzo trudno o tym się rozmawia, bo od razu zwolennicy takich rozwiązań represyjnych używają epitetów typu „obrońca esbeków”.

Kontakty z dziećmi po rozwodzie

Po rozstaniu rodziców jedno z nich ma zawsze utrudniony kontakt z dzieckiem – mówi pan, który pokazuje ogromny plik akt swojej korespondencji z sądem rodzinnym. - Sprawy trwają miesiącami, mediacja nie zawsze skutkuje.

Adam Bodnar: To niezwykle trudny problem. Zmieniły się role ojców. Wielu z nich bardzo poważnie potraktowało te swoje obowiązki. A sądy tego nie zauważają tak jakby nadal trwał tradycyjny podział ról w rodzinie: ojciec daje pieniądz, matka się opiekuje.

Do tego bardzo często kontakt z dzieckiem jest kartą przetargową w czasie rozwodu, a to nakręca złe emocje.

Są sprawy, w których naprawdę warto rozważyć pójście do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To jest także nasz, polski, sąd. Jako prawnik prowadziłem w Strasburgu sprawę pana, który zabiegał o kontakt z dzieckiem. I choć tego kontaktu nie uzyskał, sąd stwierdził, że jako ojciec zrobił wszystko, by dziecka nie zostawić. Ten pan ma nadzieję, że ten wyrok pozwoli mu odbudować kontakt z córką, kiedy będzie już dorosła.

Wydaje mi się, że realnym sposobem wyjścia z impasu, jaki wynika z pracy naszych sądów, jest zorganizowanie w połowie 2018 r. Kongresu Praw Rodzicielskich z udziałem wszystkich stron, sędziów, organizacji społecznych, w tym ojcowskich, Rzecznika Praw Dziecka, Ministerstwa Sprawiedliwości, resortu rodziny oraz środowisk naukowych.

Opieka nad dzieckiem z niepełnosprawnością

Na każde dziecko, które skończyło 14 lat, także na takie wymagające opieki, rodzic może wziąć – na podstawie ustawy o świadczeniach zdrowotnych – tylko 14 dni opieki. Czy to mogłaby być sprawa dla Rzecznika?

Adam Bodnar: Tak. Notujemy to i sprawdzimy. I rozważymy przygotowanie pisma do rządu. Właśnie po to są nasze spotkania, aby takie sygnały zbierać.

Spółdzielnie i zmiany w prawie spółdzielczym

Jak spółdzielcy mają działać, skoro prawo zmienia się co chwilę. Wydaje się, że to zależy od tego, kto ma chody w Sejmie – ale jak my mamy sobie dać radę?

Adam Bodnar: Sprawami spółdzielczymi zajmujemy się cały czas. Proszę nam przysłać listę zastrzeżeń do nowych przepisów. Możemy na tej podstawie formułować wystąpienia generalne do ministerstw (to formalny akt, wymagający analizy i odpowiedzi – a Ministerstwo Infrastruktury jest dobrym partnerem, odpowiada zawsze merytorycznie, nigdy się nie obraża, nie wpada na pomysł, by domagać się dymisji rzecznika). Możemy też kierować sprawy do sądów (w tym wypadku Sąd Najwyższy jest sojusznikiem, na nasz wniosek może wydać tzw. uchwałę siedmiu sędziów ujednolicającą orzecznictwo).

Podtopienia w gminie Wiskitki

Woda nas od pięciu lat zalewa, a urzędy przerzucają się odpowiedzialnością: od starosty (Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego) do wójta i z powrotem. Po prostu sąsiad zabudował swoją działkę tak, że rów i urządzenia melioracyjne przestały działać.

Adam Bodnar: I po to jest takie spotkanie, żeby zabrać od Pana dokumenty i sprawą się zająć.

Bezpartyjny Rzecznik

Pan chyba ma poglądy polityczne, ale tu ich pan raczej nie ujawnia. Czyli działa Pan bezpartyjnie. Ale jak to jest, że Pana atakują? Mówią, że Pan chodzi na demonstracje?

Adam Bodnar: Rzecznika powołuje Sejm za zgodą Senatu na pięcioletnią kadencję. Mnie zgłosiły nie partie, ale koalicja organizacji pozarządowych. Rzecznik musi być apolityczny i bezstronny, ale też niezależny od polityków i niezawisły w swoich działaniach. Dlatego przepisy ograniczają możliwość nacisków politycznych, choćby przez groźbę odwołania go ze stanowiska. Do tego potrzeba 3/5 głosów w Sejmie.

Rzecznik jest od tego, by krytykować władze. Ale nie chodzę na manifestację – bo nie jest moją rolą prezentować poglądy w taki sposób (poza tym nie mógłby interweniować, gdyby w czasie takiej demonstracji coś się stało).

Czy jestem lewicowy? Tak. W tym sensie, że uważam, że państwo powinno lepiej wspierać słabszych: bezdomnych, lokatorów, rodziców w sądach itp. I przez tę „lewicowość” moimi najlepszymi partnerami w walce z bezdomnością są np. organizacje kościelne.

Problem z tą „politycznością” jest inny. Politykom opłaca się ludzi dzielić. Jeśli ktoś ma inny pogląd, to od razu jest wrogiem. Nie opłaca się widzieć wspólnych wartości – politycznie opłaca się obrażać. Ale ja nie jestem politykiem. I nie jestem od tego.

- Od samego początku mówiłem, że jestem tylko na jedną kadencję. Bo ubieganie się o kolejną oznaczałoby, że zacząłbym kalkulować, czy opłaca się mi wystąpić w tej czy innej sprawie obywateli. Ja wolę moją jedną kadencję przepracować porządnie od początku do końca.

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk