Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Sesja 13: Warsztat: Jak uczyć o historii i prawach człowieka (BLOK B)

Data
,
Sala
sala dydaktyczna nr 3
  • Skończmy z historią układaną hasłowo. Napełniajmy ją treścią, zwłaszcza lokalną. Pokazujmy to, co nieoczywiste. Uczmy młodzież o mechanizmach historii.
  • Tak traktowana współczesna opowieść uwrażliwia i przygotowuje do działania

Historia dla młodzieży to hasła bez treści, uleganie uprzedzeniom wynika z niewiedzy - mówiono podczas warsztatu „Jak uczyć o historii i prawach człowieka”. Podkreślano, że część odpowiedzialności ponoszą nauczyiciele. Dobre praktyki to np. odkrywanie przez uczniów zapomnianej lokalnej historii. 

Preambuła do Konstytucji RP głosi, że mamy być “pomni gorzkich doświadczeń z czasów kiedy prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane”. W 2018 r. obchodzimy 70.  rocznicę Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, która stanowi podstawę współczesnej koncepcji praw człowieka. Jednocześnie dla młodego pokolenia prawa człowieka wydają się oczywiste, niedostrzegalne tak jak powietrze, nie wzbudzające większych emocji i zaangażowania. Powstaje pytanie, jak połączyć nauczanie historii z nauczaniem o prawach człowieka oraz jak sprawić, że prawa człowieka będą dla młodzieży czymś zrozumiałym, a nie oddalonym i abstrakcyjnym. 

Panelistami byli: 

  • Dr Alicja Bartuś  (Międzynarodowy Dom Spotkań w Oświęcimiu)
  • Bartosz Kicki (nauczyciel)
  • Dr Olga Kaczmarek (Forum Dialogu)
  • Barbara Janina Sochal (Polskie Stowarzyszenie im. Janusza Korczaka)

Relacja na gorąco:

Alicja Bartuś: Rafał Lemkin, twórca pojęcia ludobójstwa, był świadkiem zbrodni, ale nie pozostał biernym obserwatorem. Dziś o zbrodniach czy łamaniu praw człowieka wiemy niemal od razu, są świadkowie, widzimy to na ekranach. Często mówimy „nie” dla zła, które się dokonuje, ale najczęściej jest to tylko sprzeciw wewnętrzny, który nie ma znaczenia dla zmiany rzeczywistości. Ograniczamy się do lajkowania.

Nasze projekty zmierzają do tego, aby pobudzić młodzież do aktywności, aby uwrażliwić ich, aby poszło za tym działania. Konieczne jest  wypracowanie skuteczniejszych metod dotarcia do młodego pokoleń.

Nasze badania wykazały, że:

  • młodzi nie mają podstawowej wiedzy o świecie i Polsce. Historia to dla nich hasła bez treści,
  • wzrasta „duma narodowa”, czyli tak naprawdę nacjonalizm. Przejawia się to w postrzeganiu „żołnierzy wyklętych” jako bohaterów przy braku wiedzy, o co oni walczyli, kiedy i z kim,
  • prawdziwy patriota walczy i umiera. Praca dla ojczyzny nie jest dla młodzieży patriotyzmem,
  • antysemityzm wydaje się wręcz mniejszy niż niechęć do „obcych:” szczególnie zły jest stosunek młodych do uchodźców; musieliśmy nawet przerwać warsztaty w tej sprawie,
  • autorytet Franciszka nie ma znaczenia. „On swoje - oni swoje”,
  • to pokolenie bez pamięci pokoleniowej. Młodzi nie kojarzą faktów historycznych, do których można by się odwołać,
  • bezrefleksyjne nawiązywanie do Holokaustu i obozów koncentracyjnych,
  • wybiórcza wrażliwość. Wrażliwość na cierpienie dzieci w czasie wojny nie przekłada się na takie samo współczucie, jak do własnych ofiar,
  • autorytetem dla młodzieży jest bloger a nie ekspert; brak umiejętność  weryfikacji źródeł; odurzenie internetem  

Bartosz Kicki: - Pani dr Bartuś jest dziś dyżurną pesymistką, a ja będę optymistą. Nie narzekałabym aż tak bardzo na młodzież, zwróciłbym uwagę na nauczycieli,  którzy mają ich nauczyć sztuki zdobywnia informacji i ich  weryfikacji. Mieliśmy niedawno spotkanie, jak uczyć o stanie wojennym. Nauczyciele mówili, że stan wojenny to „tylko ocet na półkach”. Sami powielają schemat rozciągania całego PRL na stan wojenny.

Od 2013 r. prowadzimy we Wrocławiu projekt „Edukacja w Miejscach Pamięci” na wszystkich poziomach edukacji. Wzięło w nim już udział 35 tys. uczniów. Wyjeżdżają do b. obozu Gross Rosen, oglądają Świątynię Pokoju w Świdnicy. Staramy się do b. obozu Auschwitz jeździć na dwa dni, aby zdążyć „przegadać” temat. Nawiązujemy wtedy do Rwandy, by pokazać współczesne ludobójstwo. Wielu z nich wraca w te miejsca z rodzicami, rodzeństwem czy znajomymi i opowiada im to, czego dowiedzieli się podczas tych wyjazdów; to dobry kierunek uczenia historii.

Ale z drugiej strony sytuacja, gdy nauczyciele uczyli się, co oznacza Krzyż celtycki, co oznacza Falanga. Nagle nauczycielka WOS mówi, że w kraju muzułmańskim „oni nie pokażą wystawy o chrześcijanach” i zyskuje tym poparcie. To jest problem, z którym musimy się uporać.

Barbara Janina Sochal: W Polsce Janusza Korczaka odbiera się tylko jako kogoś, kto „kochał dzieci i poszedł  z nimi do gazu”. Nie  mówi się o jego wieloletniej działalności wychowawczej. Niedawno wybrano nowego Rzecznika Praw Dziecka, który cytował Korczaka. Ale wszystkie jego poglądy są absolutnym zaprzeczeniem nauk. Oto jak można wyrwać z kontekstu ważną postać dla praw dziecka, cytować po to, by na jego barkach zdobyć kapitał.

Order Orła Białego należał się Korczakowi, ale nie jest przypadkiem, że dostał go pseudonim Janusz Korczak, a nie człowiek Henryk Goldszmit. Tak właśnie wykorzystuje się postacie historyczne dla aktualnych interesów politycznych.

A jak uczymy o historii? Czy zgodnie z prawami obywatelskimi? Przecież nie ma w niej kobiet, oprócz kilku. W historii nie ma też dzieci. Nie można uczyć, że my zawsze byliśmy „ci szlachetni” a  inni to byłi wrogowie. Jeśli nie przyznamy, że czasem postępowaliśmy niegodnie, nie nauczymy młodych odpowiedzialności.

Nie uczymy też o mechanizmach historii. Ma to być coś danego raz na zawsze. A tak samo prawa i wolności nie są dane raz na zawsze, o ile o to nie zadbamy.

Olga Kaczmarek: Nasz program „Szkoła Dialogu” trochę odpowiada na bolączki, o których mówili moi poprzednicy, choć ich nie usuwa. W ramach programu uczniowie z niewielkich miejscowości, które miały przed wojną znaczną populację żydowską, biorą udział w czterech warsztatach. Chodzi o to, aby sami się przyjrzeli swoim miejscowościom, jakie były kiedyś – by spojrzeli na nie innymi  oczyma. Aby zorientowali się ta zapomniana lokalna historia jest ich własną.

Dlatego przygotowują projekt upamiętniający tę społeczność, są przewodnikami po odpowiednich miejscach, a ich publiczność to lokalni mieszkańcy. My ich tylko przygotowujemy do poszukiwań, młodzi sami je prowadzą.

Taka zmiana percepcji pozwala wyjść z własnej tożsamości i stanąć trochę obok. Zmienia to ich postawy także wobec innych grup etnicznych, np. wobec Romów. Robiliśmy to m.in. w dwujęzycznej szkole w Przemyślu.

Nasze doświadczenie jest takie, że to się udaje. Oni orientują się, kto to w ogóle jest Żyd, dlaczego nie ma po nich śladu w ich miejscowościach. Czasami po tym inicjują upamiętnienia miejsc kaźni Holokaustu.  Choć spotykamy się też z sytuacjami, że rodzice czy dziadkowie nie podzielają tych postaw młodzieży.

Znajomy młody człowiek moderatora panelu Andrzeja Stefańskiego często jeździł na Marsze Niepodległości, do czego nawet go agitował. - Gdy go ostatnio spotkałem, powiedział, że ostatnio na nim już nie był. Spytany o powód, odpowiedział: Dojrzewam  - mówił Stefański.

Najważniejsze głosy w dyskusji

Halina Bortnowska mówiła, że gdy po upadku Powstania Warszawskiego trafiła do okupowanego Wrocławiu, gdzie jej rodzina spotkała się z pomocą ze strony Niemców. - To istotna wartość, także dla edukacji - podkreśliła

„Jeżeli młodzi ludzie zdobywają świadomość, że mogą wyjść z atmosfery antysemityzmu w ich rodzinnym domu, to już jest dobrze”

„Rzadko się zdarza, że wskazuje się na problemy także wśród nauczycieli, a nie tylko wśród młodzieży”

„Jeśli dorośli nie biorą odpowiedzialności za to co robią, to trudno tego oczekiwać od  młodych, gdy nie daje im się prawa do współdecydowania”

Załączniki:

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk
Data:
Operator: Agnieszka Jędrzejczyk