Biuletyn Informacji Publicznej RPO

Panel ekspercki na Uniwersytecie Europejskim Viadrina "Uchodźcy - między szansą a kryzysem " z udziałem Adama Bodnara

Data:

Dla większości społeczeństwa zachodnioeuropejskiego uciekinierzy to biedni ludzie szukający ratunku przed śmiercią i niebezpieczeństwem w lepszym świecie. Społeczeństwa Europy Wschodniej widzą w nich raczej migrantów ekonomicznych, poszukiwaczy wygodniejszego życia i szans. - Dlaczego tak jest, że w Niemczech, gdzie na 80 mln obywateli 7 mln to cudzoziemcy, znalazło się jeszcze miejsce dla miliona uchodźców, a w 40-milionowej Polsce ze 108 tys. obcokrajowców problem uchodźców jest tak istotną częścią w debacie publicznej - pytał prof. Bartosz Makowicz, który 7 czerwca moderował panel ekspercki na Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. W panelu wzięli udział:

  • Michael Brand, poseł do Bundestagu z ramienia CDU, przewodniczący komisji praw człowieka i pomocy humanitarnej
  • prof. Roman Wieruszewski, prawnik i politolog, z Poznańskiego Centrum Nauk Prawnych PAN
  • prof. Stefan Haack, szef katedry prawa publicznego na Viadrinie
  • Adam Bodnar wygłosił wykład gościnny, który otworzył debatę w wypełnionej po brzegi sali Uniwersytetu.

Mówił, że dla myślenia o uchodźcach w Polsce kluczowe znaczenie ma to, że kryzys uchodźczy w Europie przypadł u nas na szczyt kampanii wyborczej. Wcześniej tego tematu w debacie publicznej praktycznie nie było, a Polska otwierała się na uchodźców z krajów o odmiennych kulturach: z Czeczenii, emigrantów z Wietnamu czy przybyszy z Ukrainy. Raporty eksperckie odnotowywały nawet, że Polska przekształca się z kraju, z którego się wyjeżdża, w kraj przyjmujący przybyszów. Ale rozmowa o konsekwencjach tego faktu nie pojawiała się w głównym nurcie debaty publicznej.

Punktem zwrotnym był rok 2015.

Pierwszym sygnałem pokazującym różnicowanie się postaw wokół sprawy uchodźców była reakcja na inicjatywę fundacji Estera, by przyjąć do Polski grupę chrześcijańskich uchodźców z Syrii. Wtedy padły głosy, że chrześcijan to tak, ale generalnie inni uchodźcy nie byliby miłe widziani.

I politycy zauważyli potencjał tematu uchodźczego. Dlatego zdaniem Adama Bodnara deklarację rządu o przyjęciu 7200 uchodźców w ramach unijnego programu relokacyjnego opozycja mogła nazwać "zdradą". A to na trwałe zmieniało krajobraz debaty publicznej w Polsce.

Wygrane przez opozycję wybory ugruntowały to, bo obecny rząd jest zakładnikiem swoich deklaracji. Raz uruchomionego procesu społecznego nie da się łatwo wyhamować. Stosunek do uchodźców jest narzędziem dzielenia i organizowania opinii publicznej i utrzymywania władzy.

Teraz jesteśmy już na etapie, że żaden uchodźca nie zostanie przyjęty, problem uchodźców został połączony z zagrożeniem terrorystycznym, a polskie stanowisko w sprawie uchodźców jest przedstawiane przez rząd jako objaw szlachetnego oporu, za co nasz kraj jest niesprawiedliwie karany (np. egzekwowaniem przez Unię procedur praworządności).

Punktem niezmiernie ważnym będą Światowe Dni Młodzieży, kiedy, jak należy się spodziewać, papież Franciszek poruszy temat uchodźców.

Adam Bodnar zauważył też, że narracja ma przełożenie na inne polityki państwa. Raz rozpoczęty proces polityczny trudno jest bowiem zatrzymać. Wobec narastającego problemu mowy nienawiści rząd milczy. Nie ma mowy o ograniczaniu jej, ani o nowych narzędziach powstrzymywania dyskryminacji. Rządowa Rada Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i związanej z nimi Nietolerancji została zlikwidowana. Projekt ustawy antyterrorystycznej bezwzględnie różnicuje obywateli polskich i obcych.

Łatwe stało się igranie monetą "my-oni".

- A to może prowadzić do zakwestionowania paradygmatu praw człowieka, solidarności międzyludzkiej - powiedział Adam Bodnar. - To moment, by przypomnieć sobie w Europie, po co zbudowaliśmy system ochrony praw i wolności jednostki, jak sami doświadczaliśmy łamania praw, jak wzmacniać edukację w tej dziedzinie. Bo wtedy wzrośnie szansa na większą wrażliwość na potrzeby innego człowieka.

- Zniesienie granic było wielkim osiągnięciem Europy. Dzielić powinniśmy się nie barierami, ale odpowiedzialnością - powiedział.

Prof. Roman Wieruszewski pytał w debacie panelowej, dlaczego tak łatwo udaje się politykom wykorzystać element uchodźczy. Polska konstytucja daje wszystkie narzędzia do tworzenia pozytywnego systemu przyjmowania uchodźców. Ale międzynarodowy system ochrony stworzony był po II wojnie dla stosunkowo małej grupy uchodźców z krajów komunistycznych, którzy chcieli wracać, kiedy to będzie możliwe. Teraz sytuacja się zmienia. - Nie możemy zamknąć granic. Ale to nie prawnicy rozwiążą ten problem - to zadanie dla polityków.

Poseł Michael Brandt zwrócił uwagę, że problem uchodźczy nie ma precedensu i w Niemczech też wyczerpują się postawy otwartości i tolerancji. - Przez lata ignorowaliśmy przyczyny obecnego stanu rzeczy. Ignorowaliśmy to, co dzieje się w Libanie i Jordanii, gdzie ludzie uciekali przed wojną w Syrii. Teraz musimy szukać sojuszników, którzy pomogą nam rozwiązać ten problem. Gdzie są teraz ci wszyscy przekonani Europejczycy? - pytał. Przypomniał swoje dzieciństwo w Fuldzie, dziś w środkowych Niemczech, a wówczas - koło obwarowanej granicy z NRD i powiedział, że problemów nie rozwiązuje się przez stawianie muru.

Prof. Stefan Haack mówił o genezie prawa do przybycia w teorii prawa publicznego - jego początki widział w XVI wieku. Podkreślił, jak istotna jest rola parlamentów w ustalaniu nowych zasad prawa i w debacie dotyczącej uchodźców - to jest mechanizm, dzięki któremu nowoczesne społeczeństwa biorą odpowiedzialność za problemy.

Autor informacji: Agnieszka Jędrzejczyk
Data publikacji:
Osoba udostępniająca: Agnieszka Jędrzejczyk